Trwa ładowanie. Prosimy o chwilę cierpliwości.

Ani kroku w tył, czyli przyjęcie pracy poniżej kwalifikacji

Decyzja o przyjęciu stanowiska niższego niż do tej pory nie musi być krokiem w tył w karierze. Trzeba tylko mieć wizję dalszej drogi i umieć przekonać o tym rekruterów.
Kategoria: Wiadomości
29.07.2013
Scenariusze wiodące do niższego stanowiska są różne. Najczęstszy: wiele miesięcy poszukiwania pracy na stanowisku równorzędnym lub wyższym niż zajmowane wcześniej. Po bezskutecznych próbach pojawia się konieczność znalezienia jakiegokolwiek  źródła dochodu i pomysł, aby obniżyć wymagania. To niedobry scenariusz, ponieważ przyjęcie niższego stanowiska to w tym przypadku konieczność, działanie ad hoc. Ale są też przypadki, gdy przejście na niższe stanowisko to element nowej drogi, a nawet realizacja dokładnie zaplanowanej strategii: sposób na zmianę życia zawodowego, przejście do lepszej firmy lub… nawet podniesienie kwalifikacji. Zawsze jednak taki ruch, widoczny z zewnątrz jako „cofnięcie” to duże wyzwanie.

– Taki „krok w tył” bywa jedną z najtrudniejszych do wdrożenia decyzji w karierze, ponieważ jest dla otoczenia mało wiarygodny – mówi Katarzyna Pieciul, Consulting Director, Senior Career Coach w Partner Lee Hecht Harrison DBM. – Generuje u rekruterów podejrzenia dotyczące niskiej motywacji, małych ambicji kandydata, desperacji albo nawet ryzyka niskich kwalifikacji.


Rekruterzy bywają  podejrzliwi


Nawet jeśli kandydat do pracy sam jest przekonany o słuszności swojej decyzji, to pozostaje mu jeszcze przygotować przekonujące wyjaśnienie dla rekruterów: zarówno tych, którzy będą prowadzić z nim rozmowy na temat przejścia na stanowisko teoretycznie poniżej jego kwalifikacji, jak i wszystkim kolejnym. Ci kolejni, widząc jego CV, zawsze będą zadawać pytania typu: "Był pan przez 3 lata głównym księgowym w firmie X. Dlaczego zdecydował się pan potem na pracę jako szeregowy księgowy w firmie Y?". Najmniej przekonujące będzie tłumaczenie się koniecznością uzupełnienia budżetu po wielu miesiącach bez pracy albo chęć znalezienia czegoś "na chwilę".


– To, czy przyjęcie niższego stanowiska niż wcześniejsze, jest działaniem planowanym, możemy poznać po pierwszych słowach odpowiedzi na pytanie „Dlaczego zdecydował się Pan na przyjęcie tego (niższego) stanowiska?” – mówi Katarzyna Pieciul. -  Pojawia się argumentacja, którą nazwałabym racjonalizacją (jeden z mechanizmów obronnych) lub po prostu tłumaczeniem się, zamiast kilku prostych argumentów potwierdzających sensowność tego kroku w karierze. Przyjęcie stanowiska niższego niż poprzednie jest krokiem w tył, jeśli nie potrafimy sensownie, biznesowo wyjaśnić tej decyzji i musimy tłumaczyć się z kompromisów, jakie podjęliśmy w życiu zawodowym.

Rekruter w takich sytuacjach zwykle obawia się, że traci czas: zatrudnia osobę, dla której stanowisko jest tylko sposobem na doraźne uzupełnienie budżetu i która pracując, będzie jednocześnie rozglądać się za pracą odpowiadającą jej aspiracjom.

– Celem rekrutera jest zapewnić na stałe lukę kadrową, a nie zatrudnić kogoś, kto za chwile odejdzie. Z argumentacji kandydata nie może wynikać komunikat typu: "Dajcie mi tu popracować, dopóki nie znajdę sobie czegoś lepszego". Koszt rekrutacji jest za wysoki, aby jakaś firma się na to zgodziła – mówi Iwona Firmanty, trener, psycholog i coach z firmy Human Skills.

Tymczasem powodów starania się o niższe stanowiskom, które trafiają do przekonania rekruterom jest przynajmniej kilka.


Stanowisko pozornie niższe


Nazwa decyduje wyłącznie o pozycji stanowiska w hierarchii danej firmy. Ale dla rekruterów, którzy muszą porównywać kwalifikacje kandydatów, liczy się zakres obowiązków oraz odpowiedzialności. Jeśli ktoś zmienia stanowisko księgowego na młodszego księgowego, ale zakres jego działań wymaga wyższych kwalifikacji, to nie będzie żaden "krok w tył". Dlatego jeśli wskażemy w CV obowiązki w poprzedniej pracy, rekruter będzie mógł ocenić właściwie, czy zgłaszając się na dane stanowisko rzeczywiście niepokojąco "obniżamy loty". W takich przypadkach podczas spotkania na temat pracy należy zaakcentować, że składamy ofertę na pozornie niższe, stanowisko kierując się możliwościami rozwoju, ponieważ zakres obowiązków jest nie mniejszy niż w poprzedniej pracy. 


Tu się rozwinę


Ważna jest też renoma firmy, jej forma organizacyjna, pozycja rynkowa oraz obszar działania. Z tymi cechami będzie na pewno w dużym stopniu powiązana polityka szkoleniowa. Pokazując, że chcemy się wciąż uczyć, wysyłamy do rekrutera pozytywny sygnał.


– Przyjęcie "niższego stanowiska" nie jest wcale zawodowym "krokiem w tył",  ale świadomą decyzją jeśli wiąże się z większymi możliwościami rozwojowymi, które daje nam nowy pracodawca – zauważa Elwira Zadrożna, Starszy Konsultant Randstad Polska. – Prawdziwy "krok w tył" wykonujemy przyjmując propozycję, wiążącą się z zamknięciem dróg rozwoju. Jednocześnie brak jakiegokolwiek kroku przed dłuższy czas zawsze oznacza cofanie się. Lepiej przyjąć w takiej sytuacji niższe stanowisko. Pracodawcy bardzo cenią sobie ciągłość zatrudnienia i pozostania na rynku, bo daje to możliwość dalszego śledzenia trendów, potrzeb rynku czy utrzymywania relacji.


Nie chcę być długo na tym stanowisku, ale…


Będziemy przekonujący dla rekruterów, jeśli wskażemy, że przyjęcie niższego stanowiska w danej firmie jest świadomym działaniem, skierowanym na przeniknięcie do tej organizacji, aby rozpocząć w jej strukturach długotrwałą przygodę zawodową. Iwona Firmanty wskazuje przykład dobrej argumentacji, opartej na tym wątku: "Obserwuję Państwa firmę od dawna, podoba mi się i chcę tu pracować. Państwa marka mnie przekonuje. Rozpoczęcie pracy na tym stanowisku, choć  jest ono niższe niż poprzednio zajmowane, byłoby dla mnie satysfakcjonujące ponieważ stwarza mi szansę awansu w państwa firmie." 

Przejście na niższe stanowisko u bardziej renomowanego może być w istocie początkiem przyspieszenia kariery i jest to dla rekruterów zupełnie zrozumiałe. Jest to działanie odwrotne do logiki starożytnego powiedzenia "Lepiej być pierwszym na prowincji niż drugim w Rzymie". Bo Rzym stwarza więcej szans na awans.

– Czasem decydujemy się na przyjecie niższego stanowiska, ale za to w firmie, która daje nam większe możliwości od obecnego pracodawcy, ma ugruntowaną pozycję na rynku, być może jest liderem w swojej branży, co również niesie za sobą większe szanse rozwoju – zauważa  Elwira Zadrożna. – Bywa więc, że przyjęcie "teoretycznie" niższego stanowiska może przynieść bardzo pozytywne skutki w naszej dalszej karierze zawodowej.


Punkty ujemne za bierność


Długotrwałe pozostawanie bez zatrudnienia to większy krok w tył niż przyjęcie troszkę niższego stanowiska. Z każdym miesiącem szansa na powrót na równorzędne stanowisko maleje. Dlatego rekruter, który w naszym CV zauważy długi okres bez pracy, może się wcale nie dziwić próbie objęcia przez nas niższego stanowiska. Dlaczego? Np. w przypadku dyrektora finansowego, który nie ma pracy od półtora roku, nie będzie zaliczał takiej osoby do grupy "potencjalnych szefów finansów". Uzna, że kwalifikacje kandydata się "przeterminowały" i powinien wracać na rynek pracy na niższą pozycję. W tym przypadku to ten, kto uparcie „poluje” w nieskończoność na wyśnione stanowisko, będzie zaliczony do grupy osób biernych na rynku pracy, nieelastycznych i tracących kwalifikacje.

– Jeśli brak pracy się przedłuża, a jako punkt krytyczny należy tu przyjąć rok, z całą pewnością lepiej jest aktywnie uczestniczyć w rynku pracy niż siedzieć w domu i czekać na wymarzona pracę, gdy w tym czasie nasza wiedza i umiejętności się zdezaktualizują – radzi Monika Smulewicz, Dyrektor Zarządzająca w Grant Thornton FPA Outsourcing. –  Biorąc pod uwagę chociażby tempo zmian, w tym również przepisów, interpretacji czy wykładni, lepiej jest być aktywnym niż pasywnym graczem na rynku pracy.


Część doradców odradza jednak przyjmowanie niższych stanowisk, wskazując ten krok jako destrukcyjny dla kariery. Twierdzą, że przyjmowanie ofert pracy poniżej kwalifikacji uwidocznione w CV trudno będzie wytłumaczyć kolejnemu pracodawcy, by powrócić na wcześniejszą pozycję. Trudno nie zauważyć, że jest to pogląd oderwany od rzeczywistości, która składa się nie tylko z konstruowania idealnej ścieżki kariery, ale także z zarabiania na życie.

– W dzisiejszych czasach każdy choć raz doświadczył chwilowego braku zatrudnienia i związanej z nim obawy przed niepewnością jutra. Tylko ten, kto w życiu nie miał problemów z utrzymaniem rodziny czy spłatą kredytów, może formułować takie tezy – zauważa Monika Smulewicz.  – Kandydatów do pracy nie ocenia się przecież tylko i wyłącznie przez pryzmat zapisów w CV. Pracownik, który potrafi dynamicznie reagować na potrzeby rynku i szybko dostosować się do otaczającej rzeczywistości, jest bardzo cenny. A mądry szef, który choć raz doświadczył bezrobocia z pewnością, to doceni i dostrzeże ukryty w CV takiego kandydata potencjał.

Zobacz również