Trwa ładowanie. Prosimy o chwilę cierpliwości.

Czy system edukacji wystarczająco przygotowuje nas na rynek pracy?

Według Barbary Halskiej, Head of ITC/IT department Edison International School, Partner Relationship Specialist w firmie Hostersi, polski system edukacji nie daje narzędzi, które pomogłyby młodym ludziom przy wyborze ścieżki kariery. Co można zmienić w szkolnictwie, by wkroczenie na rynek pracy było nieco łatwiejsze? Odpowiedź znajdziecie w nowym odcinku na kanale kariera: akcja!
Kategoria: Poradnik kariery
13.05.2024
Marta Ulatowska

Wiktoria Jackowska: Jaką rolę według Ciebie pełni dziś edukacja w kontekście przygotowania młodych osób na rynek pracy?

Barbara Halska: Mam wrażenie, że osoby, które kończą liceum, mimo tego, że są już pełnoletnie, nie wiedzą, co dalej zrobić. Wyjątkiem są te z nich, które wybrały prawo czy medycynę, bo wtedy kierunek jest znany prawdopodobnie od początku. Natomiast pozostała grupa młodych nie wie, gdzie trafi, co zrobi i jak będzie wyglądać ich ścieżka zawodowa. Myśląc o zdobyciu kwalifikacji, wybierają nierzadko studia, które nie są do końca przemyślane.

Problem jest w tym, że my, nauczyciele, nie mamy narzędzi do tego, by pomóc młodym ludziom w wyborze kierunku, który pozwoli im się rozwijać i robić to, co naprawdę lubią.

Niemniej świetnym miejscem, które umożliwia przygotowanie się do pracy zawodowej, jest szkoła branżowa i technikum. Obserwujemy, że absolwenci techników szybko wchodzą na rynek pracy, rozwijają się kierunkowo, często studiują lub uzyskują certyfikaty uznawane na całym świecie.

W.J.: Na co więc należałoby zwracać uwagę w nauczaniu w szkołach, żeby lepiej przygotować młode osoby do pracy zawodowej?

B.H.: Przede wszystkim w liceum zaproponować dodatkowe zajęcia związane z konkretnymi zawodami, na które już niedługo będzie zapotrzebowanie. Na przykład w tej chwili jest to cyberbezpieczeństwo, lecz szkoła średnia nie ma oferty kształcenia w tym kierunku i mieć nie będzie. Cały proces legislacyjny i przygotowanie szkoły do tego, żeby taką kwalifikację wprowadzić, są dużo trudniejsze niż w przypadku uczelni wyższych.

Potrzebne są jednak zajęcia, które uświadamiają młodych ludzi, jak dane zawody będą wyglądać w przyszłości, że matura zmieni swój kształt. Zwykle dodatkowe przedmioty związane z zarządzaniem, biznesem czy przedsiębiorczością kończą się w połowie cyklu nauki, więc uczniowie zostają z niczym w ostatnich latach szkolnej edukacji. Należy więc kłaść na nacisk na udział w szkolnictwie nie tylko doradców zawodowych, ale takich podmiotów jak inkubatory przedsiębiorczości, które będą prowadzić warsztaty dla licealistów.

Osoby uczęszczające do technikum czy szkoły branżowej są w lepszej pozycji, bo muszą odbyć obowiązkowe praktyki, więc już w trakcie edukacji szkolnej mają styczność z pracodawcą. Wówczas mogą uzyskać informacje o tym, co będzie od nich wymagane w przyszłości i w którą stronę warto kierować swój dalszy rozwój.

W nauczaniu ważna jest praca zespołowa. Równa się ona nastawieniu nauczycieli nie na realizację przedmiotu jako takiego, ale by na zajęciach pojawiała się możliwość realizowania projektów, również między przedmiotowych. Choć jest to wyzwanie dla nauczycieli, myślę, że takie podejście wiele zmieniłoby w kwestii budowania relacji. Tak działają szkoły Stanach Zjednoczonych – każdy uczeń ma wręcz obowiązek wraz z końcem roku przedstawić swój roczny projekt.

Moim zdaniem takie inicjatywy jak Festiwal Naukowy Explory powinny mieć miejsce w każdej szkole, bo są one w stanie wydobywać potencjał z młodych ludzi – pozwalają im rozwijać się i znajdować swoją ścieżkę kariery zawodowej czy naukowej. Niestety brakuje tego myślenia na etapie szkoły średniej.

Kolejna rzecz to krytyczne myślenie i najważniejsza – zadawanie pytań. Gdzieś na etapie szkoły podstawowej dzieciaki umieją zadawać pytania. Natomiast później, niestety, my, nauczyciele, wrzucamy ich w wir realizowania podręcznika. Nie lubię tego – lepiej, gdyby realizowano podstawę programową. Wówczas nie pozwalamy im na zadawanie pytań, uciszamy ich. A stawianie pytań jest bardzo ważne, bo buduje nasze kompetencje. Jeżeli uczniowie potrafią zadawać pytania, to potrafią też dobrze przygotować prompty do sztucznej inteligencji.

W.J.: Jeżeli chodzi o cyberbezpieczeństwo, czy w polskie szkoły prowadzą nauczanie w tym kierunku?

B.H.: Dzieją się takie inicjatywy. Ja od dwóch lat organizuję Ogólnopolskie Mistrzostwa IT, w których główną ideą jest właśnie cyberbezpieczeństwo. Obejmują one zarówno szkołę podstawową, jak i średnią, więc uczniowie już na wczesnym poziomie edukacji mogą wziąć udział w wyzwaniu CTF (z ang. capture the flag, zdobądź flagę; dotyczy zawodów z dziedziny bezpieczeństwa teleinformatycznego, zwykle drużynowych – W.J.). Dzięki temu mają szansę zrozumieć, z czym tak naprawdę wiąże się cyberbezpieczeństwo. Oprócz Mistrzostw IT jest także Cyber Skiller Challenge angażujący uczniów ze szkoły średniej.

Uznaję, że takich przedsięwzięć jest zawsze za mało. Liczba szkół jest ogromna i nie udaje się dotrzeć do wszystkich. Mimo to jednostki edukacji powinny coraz poważniej myśleć o sztucznej inteligencji.

W.J.: Czy możesz powiedzieć coś więcej o jakichś użyciach AI w szkolnictwie?

B.H.:  Ze sztuczną inteligencją jest tak, że w wielu szkołach jest ona po prostu zablokowana. Dotyczy to głównie ChatGPT. Uważa się, że dzieci nie powinny wiedzieć, jak z niego korzystać, bo jest to swego rodzaju „oszukiwanie”. To pokazuje, jak dużą pracę mają do wykonania nauczyciele.

AI ma ogromny potencjał w procesie edukacyjnym. Jeżeli uczeń boi się zadać pytanie nauczycielowi, może skorzystać z ChatGPT. Ten nie tyle da mu pełną odpowiedź, ile naprowadzi na rozwiązanie problemu. Przydaje się to chociażby podczas rozwiązywania zadań z matematyki, fizyki, chemii, biologii... Uznaję ChatGPT za swego rodzaju asystenta. Po co mamy wykuwać na blachę jakąś definicję, jeśli w każdej chwili możemy go o nią zapytać? Oczywiście podczas obcowania ze sztuczną inteligencją najważniejsze jest nasze podejście i zrozumienie tego, jak działa dane narzędzie i jak my możemy je dobrze wykorzystać.  

Rozwój AI dzieje się w zawrotnym tempie. Uważam więc, że sztuczna inteligencja powinna asystować zarówno nauczycielom, jak i uczniom. Ja na przykład wykorzystuję chatGPT do przygotowywania zadań, a następnie sprawdzam je pod kątem merytorycznym. By jednak wykorzystanie sztucznej inteligencji miało ręce i nogi, potrzebnych jest mnóstwo szkoleń, które zdejmą wewnętrzną blokadę z nauczycieli, wytłumaczą możliwości AI dla edukacji i to, w jaki sposób, dzięki sztucznej inteligencji, można rozwijać swoją kreatywność. Również na tym polu osoby uczące w szkołach powinny być mentorem dla swoich uczniów, wyznaczać ścieżkę obcowania z nową technologią i pokazać jej korzystne zastosowania związane np. z doradztwem zawodowym czy pozyskiwaniem treści naukowych lub z ich streszczaniem.

W.J.: W perspektywie rozwoju sztucznej inteligencji, generatywnej sztucznej inteligencji – czy w branży IT wykształcenie zawodowe się liczy? Może ważniejsze są umiejętności praktyczne zdobyte na przykład na kursach?

B.H.: Moim zdaniem ścieżka edukacji powinna być taka, że wybieramy sprofilowane liceum i zdobywamy podstawy wiedzy kierunkowej, potem studia, podczas których mamy możliwość spotkać naukowców. Prawdą jest, że mamy bardzo dobre uczelnie w kraju, choć nie mogą pochwalić się licznymi artykułami naukowymi. Wiąże się to z kilkoma kwestiami. Po pierwsze język angielski nie jest naszym pierwszym, a drugim językiem. Po drugie nie mamy dużych budżetów na prowadzenie badań i to powoduje, że działania polskich naukowców nie zawsze zyskują wymiar międzynarodowy. Mamy jednak dobre uczelnie, więc wybierajmy je, zdobywajmy wiedzę i starajmy się o praktyki! Wiele firm jest dziś otwartych na to, by kształcić młodych ludzi na stażach. W innym wypadku, jeśli organizacje będą zwracać uwagę wyłącznie na doświadczenie i nie oferować nauki w swoich szeregach, to wiele stracą.

Przyjmowanie do pracy osób, które nie zadbały wcześniej o tę ukierunkowaną edukację, niesie za sobą duże ryzyko. Uważam, że ten bacground teoretyczny jest bardzo ważny, również w branży IT. Zwraca się w niej uwagę na to, czy dana osoba ukończyła technikum informatyczne, bo to pozwala na dobry start w tym obszarze. Jeśli wybór nie padł na szkołę techniczną, konieczne wydają się studia kierunkowe. Dodatkowo każda firma weryfikuje ludzi pod względem tego, jak dana osoba wpisuje się w daną strukturę, środowisko organizacyjne, ale do tego niestety nie przygotuje już nas ani szkoła średnia, ani wyższa.

Jeżeli chodzi o edukację w zakresie IT, według mnie, najgorsze są wszelkie bootcampy, które oszukują młodych ludzi, mówiąc, że w 3 miesiące staną się programistami. Gdy ktoś ma zadatki na programistę, robił już coś w tym zakresie, ma swój język programowania i potrzebuje usystematyzowania, uzupełnienia wiedzy, wówczas jest sens, by skorzystał z takiego szkolenia i pracował z jakimś mentorem przy konkretnym projekcie. Natomiast mówienie każdej osobie, która nie miała styczności z programowaniem, że tym programistą zostanie po tym krótkim szkoleniu, jest absolutną nieprawdą! Rynek pracy stale pokazuje, że nie potrzeba takich juniorów, a osób, które mają jakiekolwiek portfolio – nie projekt zrealizowany podczas bootcampu IT.

W.J.: Tak, zdecydowanie widać to w wynikach raportów, że poziom specjalisty jest dziś bardzo pożądany.

Na koniec zapytam, co zrobić, żeby odnaleźć się na rynku pracy? Jak młode osoby mogą sobie z tym poradzić, mimo jakichś trudności wynikłych na drodze edukacji? Czy masz jakieś wskazówki dla nich, dla pracodawców?

B.H.: Najtrudniej mają chyba dziewczyny. Szczególnie w branżach technologicznych jest ich bardzo mało. Jeśli pojawia się jakaś oferta pracy, odpowiadają na nią zazwyczaj wtedy, gdy mają przekonanie, że spełniają warunki w 90 albo nawet 100%. Nie wiem, jak jest w finansach, ale myślę, że i tam może panować podobna tendencja. Stąd moja informacja do rekruterów: jeśli jakaś kobieta złożyła CV do Waszej firmy, to naprawdę nadaje się na to stanowisko, dajcie jej szansę! Oczywiście trzeba zweryfikować jej wiedzę, ale nie „maglować”. Niestety znam wiele sytuacji, w których młode dziewczyny wykształcone w kierunku IT nie mogą się przebić przez szklany sufit. Sądzę jednak, że dzieje się to także w innych branżach.

Mężczyźni mają całkiem inne podeście do rynku pracy i rekrutacji. Spełniają 50% i myślą, że jakoś to będzie. To oczywiście jest związane z tym, jak wychowujemy tych młodych ludzi w domu i szkole. Dziewczynki mogą mieć wypasiony telefon, ale nie będą już mieć wypasionego komputera, bo to syn ma być programistą, a córka… może na przykład influencerką? Tymczasem brakuje nam naukowczyń. Co prawda to się zmienia, ale wciąż na uczelniach technicznych nie ma dziewczyn. One boją się tego progu wejścia, być może dyskryminacji. Na szczęście nauczyciele są coraz bardziej otwarci i wspierają młode kobiety. Ja, gdyby nie wsparcie profesora Borgieła, który dostrzegł, że w moim sercu jest IT, to pewnie schowałabym się w bezpiecznej przestrzeni i nie rozwijałabym się dalej. Choć nie zrealizowałam pierwotnego planu, bo nie napisałam doktoratu – co mam nadzieje, że mi wybaczy – cieszę się z tego, gdzie dzisiaj jestem. Realizuję świetne projekty, aktywizuję młode dziewczyny. Moim marzeniem jest, by były bardziej widoczne, nie tylko w technologiach, ale w każdej branży; żeby nie było stereotypów. Różnorodne zespoły działają znacznie lepiej. Wszędzie powinniśmy być otwarci na różne osoby, bo one wnoszą zawsze coś ciekawego – inne podejście, energię.

Tak więc również firmy muszą otworzyć się na młodych ludzi. Skoro chcą mieć specjalistów, szybko, to nie mogą wymagać, że od razu po studiach trafią do nich osoby, które będą umiały wszystko. Niech pozwolą studentom czy uczniom zdobyć doświadczenie w ramach stażu, praktyki. Młodzi chętnie korzystają z takiej opcji, bo chcą się kształcić, więc dajcie im szansę! Wówczas będziecie mieć swoich wykwalifikowanych specjalistów. Pokazujcie im, że jeśli będą zaangażowani, to otrzymają pracę.

W.J.: Jasne, czyli jednak tutaj dużo zależy od pracodawców, ale myślę, że wszystkim szukającym pracy i tym, którzy właśnie wchodzą na rynek pracy, możemy życzyć odwagi. Odwagi w dążeniu do celu i też niekierowanie się jakimiś stereotypami.

B.H.: Stereotypy wyrzucamy do kosza! Nie bójcie się pytać i pukać do nowych drzwi. A pracodawców, HR-owców proszę – bądźcie bardziej otwarci. My, nauczyciele, pokładamy ogromną nadzieję w tym,  że zauważycie każdego młodego człowiek, który chce i dacie mu szansę.

W.J.: Dziękuję, Basiu, za przybycie i ciekawą rozmowę.

B.H.: Dziękuję.

Oglądaj odcinek na YouTube i subskrybuj kanał 

Autor: Wiktoria Jackowska
Redaktorka Grupa MBE

Magistrantka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Czynna uczestniczka konferencji naukowych. Pasjonatka kultury, lingwistka. 

W Grupie MBE jest odpowiedzialna za redakcję tekstów do magazynu „Kariera w Finansach i Bankowości” oraz na stronę KarierawFinansach.pl.

Członkini Stowarzyszenia Bliżej ADHD działającego z misją edukacji o neuroróżnorodności. 

Zobacz również