Trwa ładowanie. Prosimy o chwilę cierpliwości.
Wykształcenie:

absolwentka Matematyki na Politechnice Petersburskiej, doktorantka Politechniki Wrocławskiej

Wiktoria Gromowa-Cieślik
Tech Delivery Manager, Group Treasure Asset and Liability Management Poland Lead w UBS
Niezależnie od tego, do czego dążysz, jeżeli robisz to z pasją i zaangażowaniem, prędzej czy później osiągniesz sukces. Warto też dać sobie prawo do zmiany planu, być otwartym na nowe możliwości, przed którymi stawia nas życie. Najważniejsze – to iść odważnie do przodu i ciągle się rozwijać, wyciągając lekcje z każdej sytuacji.

Na początek chciałabym Cię zapytać, jak przebiega Twoja dotychczasowa kariera w UBS?  

Wiktoria Gromowa-Cieślik: Do działu Technology w UBS dołączyłam we wrześniu 2021 roku jako liderka w departamencie Group Treasure Asset and Liability Management, który liczy ponad 60 osób. Obecnie prowadzę duży projekt transformacji, który ma mocno techniczny charakter i jest w języku programowania, którym nie zajmowałam się nigdy wcześniej. Możliwość udziału w tak ciekawych i wymagających projektach jest dla mnie tym, czego oczekiwałam od tej pracy.  

W każdej organizacji, w której pracowałam dotychczas, zawsze stawiałam na swój rozwój i rozwój kobiet wokół mnie. Dlatego też, gdy zaczęłam pracę w UBS, to właściwie od pierwszego dnia zaangażowałam się w działalność grupy Women in Tech i zaczęłam pisać blog o technologiach z którymi mam do czynienia. Bardzo lubię czytać o nowinkach technologicznych i pomysłach często naprawdę szalonych, dlatego chętnie poświęcam czas na to, by zgłębić szczegółowo jakiś temat, a następnie o nim napisać. Staram się otworzyć moich czytelników na dyskusję i często podważam popularne tezy, poddając w wątpliwość kierunek, w którym podążamy. A może można zrobić coś inaczej? Bardzo cenię sobie nieszablonowe, ale skuteczne rozwiązania. 

Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie nowoczesnymi technologiami? 

Dzięki rodzicom zawsze miałam wolny wybór i mogłam podążać własną, nawet najbardziej niestandardową ścieżką. Miałam okazję spróbować swoich sił w różnych dziedzinach jak śpiew, pływanie czy jazda na łyżwach. Była tylko jedna zasada – musiałam naukę każdej nowej dyscypliny doprowadzić do takiego poziomu, z którego byłabym zadowolona. I dokładnie tak samo było z matematyką, a później z technologią – tylko mam wrażenie, że w tym przypadku moja edukacja nigdy się nie zakończy. Swoje zamiłowanie do matematyki i analityczną naturę przekułam w pasję do nowoczesnych technologii i ciekawość ich ciągłego zgłębiania.  

Co studiowałaś?  

Lubiłam wiele rzeczy. Gdy więc stałam przed wyborem studiów, to dla wszystkich było niemal oczywiste, że padnie on na Akademię Muzyczną. Tymczasem zdecydowałam się na politechnikę i dostałam się na robotykę – jeden z najbardziej obleganych i modnych kierunków technicznych w tamtym czasie. Stwierdziłam jednak, że jestem zbyt ekstrawertyczna i aby lepiej wykorzystać swoje mocne strony takie jak komunikatywność i otwartość do ludzi, postanowiłam wybrać kierunek studiów, który jest najbardziej „techniczny z grona tych nietechnicznych”. Wtedy dyrekcja wydziału poleciła mi kierunek matematyki stosowanej. Nie dość, że bardzo lubiłam tę dziedzinę, to w dodatku zajęcia prowadzili na tym kierunku profesorowie z różnych wydziałów, m.in. z informatyki czy zarządzania. Uczelnię ukończyłam z wyróżnieniem, czego zupełnie się nie spodziewałam, bo nie było to moim bezpośrednim celem. Zawsze przykładałam się do zajęć, ale nie dla ocen – to mnie po prostu szalenie interesowało. Poddawałam wszystko testom, co jeszcze bardziej mnie napędzało do działania – to analityczne podejście, metoda prób i błędów, testowanie prototypów trwa zresztą do dziś.  

Opowiedz o swoich początkach z programowaniem. 

Gdy ubiegałam się o pierwszą pracę w Polsce, byłam przekonana, że będę wykonywać rolę analityka. Dostałam do wykonania test, w którym znalazło się podejrzanie dużo pytań technicznych. Część odpowiedzi wykonałam „na logikę”. Okazało się jednak, że spośród wszystkich kandydatów miałam najlepszy wynik – tak zostałam programistką, choć nie wynikało to wprost z opisu stanowiska, na które kandydowałam. Pierwszego dnia pracy mocno się zdziwiłam, dostając „czarny ekran z linijkami”, bez żadnej analityki. Przepracowałam w tej roli pół roku. Na szczęście okazało się, że był to pewnego rodzaju sprawdzian, żeby zobaczyć, jak potrafię łączyć zbieranie wymagań biznesowych z programowaniem. Przeszłam do innego działu, w którym też programowałam, ale było to już narzędziem do konkretnych zadań analitycznych.  

Do dziś lubię programować dla siebie, bez presji czasu i gdy mogę wrócić do tego w dowolnym momencie, czy zmienić koncepcję, kiedy mi się podoba. Lubię być blisko tematów związanych z programowaniem, bo jeżeli chce się być dobrym analitykiem, to wydaje mi się, że nie ma innej drogi… Jak można napisać dobrą specyfikację, jeżeli nie ma się pojęcia o tym, jak to ma być później zrealizowane w kodzie?  

Z jakimi zadaniami wiąże się Twoje obecne stanowisko? 

Do moich obowiązków lidera należy m.in. zarządzanie departamentem, motywowanie pracowników i dbanie o ich rozwój. Co tydzień spotykam się z managerami zespołów i pytam, w czym mogę im pomóc. Dużo rozmawiam z ludźmi, bo jest to dla mnie bardzo ważne – lubię działać i cieszę się, gdy udaje mi się pomóc pracownikom rozwiązać trudne kwestie. 

Druga część mojej pracy ma charakter projektowy. I to tutaj realizuję się w zadaniach technicznych. Oprócz zarządzania całym departamentem mam też zespół, liczący 8 osób, który pracuje z konkretnym produktem i w 2-tygodniowym sprincie mamy do wykonania listę zamierzonych zadań. Zazwyczaj mocno wchodzę w temat i jeśli w pracy projektowej pojawiają się jakieś kwestie, których nie rozumiem – staram się je rozwikłać i dogłębnie przeanalizować. Bardzo cenię w UBS otwartość na nowe rozwiązania i jeśli jakiś mój pomysł jest podparty mocnymi argumentami, to możemy go zrealizować.  

Jakie jest największe wyzwanie w Twojej pracy? 

Myślę, że największym wyzwaniem jest podążanie za nowinkami technologicznymi, za tym by być stale na bieżąco – ale jak już wspominałam, ja bardzo to lubię. Tempo, w jakim rozwija się technologia jest wyjątkowo szybkie i z podziwem obserwuję członków mojego zespołu, którzy nierzadko wiedzą wszystko o najnowszych trendach, a nawet wcześniej je przewidują. Będąc liderem mam ograniczony czas, ale jestem ogromnie zainteresowana tym, co robią moi ludzie – codziennie z nimi rozmawiam i niejednokrotnie uczę się od swoich pracowników.  
Myślę że to podejście wyniosłam z domu - w mojej rodzinie zawsze było żywe zainteresowanie tym, czym się zajmuję. Wszystkie prezentacje, które kiedykolwiek robiłam, zawsze przechodziły przez moją mamę, tatę i babcię – to oni byli pierwszymi słuchaczami, odbiorcami i recenzentami tych wystąpień. Do dziś pamiętam jak bardzo motywowało mnie to do dalszej nauki i chyba podobnie jest dziś, kiedy zarządzam ludźmi. 

Pytałam o naukę programowania, ale teraz chciałam Cię zapytać o naukę zarządzania, jak tego się nauczyłaś? 

Myślę, że decydujące są tutaj predyspozycje, dużo szkoleń i doświadczenie, ale i to nie zapewnia 100 procent sukcesu. Popełniamy błędy i powinniśmy dawać sobie na to zgodę. Czasami zdarza się, że gdzieś się potkniemy, niezależnie od ilości godzin spędzonych na nauce zarządzania. Należy przeanalizować każdą taką sytuację i zastanowić się, jakie zachowanie byłoby lepsze. Przy czym nie ma gwarancji, że gdy znajdziemy się w tym samym położeniu, i zachowamy się w sposób, który sobie „przećwiczyliśmy”, to będzie to najlepsze rozwiązanie. W zarządzaniu nie ma błędnych decyzji, są po prostu decyzje i ich konsekwencje.

A jak wygląda zarządzanie pracą „hybrydową”? 

Kiedy mówimy o efektywnej pracy zdalnej, to uważam, że kluczowa jest uważność i to, żeby poświęcać czas na regularne rozmowy z zespołem. Czasami można się zapędzić w pracy projektowej, a to jednak ludzie powinni być najważniejsi. Co drugi piątek poświęcam w całości na rozmowy z członkami zespołu. Każdy pracownik potrzebuje innego podejścia, a ja zawsze staram się być dla nich dostępna, wysłuchać i pomóc w kwestiach, wymagających mojego zaangażowania.   

Wszyscy miewamy czasem gorsze dni, na jakimkolwiek stanowisku jesteśmy, gdziekolwiek pracujemy i ważne jest, żeby o tym mówić. Jeśli w rozmowie, także tej zdalnej, zahaczy się o taką ludzką stronę, to buduje się nić zaufania i poczucie wsparcia ze strony managera. Ludzie będą się otwierać i rozmawiać, dokładnie tak jak przy kawie w firmowej kuchni.  

Wspomniałaś wcześniej o grupie Women in Tech i rozwoju kobiet w organizacjach – powiedz coś więcej. 

Temat wsparcia i rozwoju kobiet jest dla mnie niezwykle ważny. Kobiety w moim departamencie są świetnymi programistkami, testerkami automatyzacji – są to prawdziwe gwiazdy

Staram się je wspierać i motywować, bo czasami wydaje mi się, że nie są do końca świadome jak dobre są w tym co robią. Ale nikogo nie wyróżniam. Uważam, że wszyscy – niezależnie od płci – powinniśmy po prostu głośno mówić o innowacyjnych i ciekawych projektach jakie realizujemy. Dlatego, jeśli nadarza się taka okazja i przyjeżdżają managerowie z innych departamentów czy lokalizacji, to daję pracownikom możliwość, żeby opowiedzieli o tym, czym się zajmują. Wierzę, że dzięki temu, czują się wyróżnieni i bardziej docenieni.  

W ramach Women in Tech, chętnie angażuję się we wszelkie inicjatywy naszego networku. Wierzę, że tworząc społeczności kobiet w IT, powinniśmy skupić się nie na podkręcaniu statystyk zatrudnienia kobiet w tej dziedzinie, ale przede wszystkim na kompetencjach, na tym co swoją wiedzą i doświadczeniem mogą wnieść do zespołu, firmy i do całego świata IT. 

Jak kobiety wspierają kobiety?

„Oficjalnie” miałam w swoim życiu tylko jedną mentorkę, i to krótko, ale uważam, że wsparcie od bardziej doświadczonych koleżanek jest niezwykle ważne. Tak naprawdę, możemy się uczyć od każdej napotkanej osoby. Sama przekonałam się, że czasem jedno zdanie wypowiedziane przez kogoś z zespołu może mieć ogromny wpływ i nakłonić nas do zmiany sposobu myślenia czy działania. 

W 2019 roku sama zostałam mentorką. Moja mentee fascynowała się matematyką (brzmi znajomo?). Opowiedziałam jej o swoich doświadczeniach i o tym, jak może wykorzystać swoje zdolności matematyczne w świecie IT, przerobiłyśmy także różne zadania, żeby mogła zobaczyć, na czym polega taka praca w życiu codziennym. Uważam, że w mentoringu nie chodzi o rady, ale bardziej o podanie danej osobie przykładów z życia oscylujących wokół danego problemu czy zagadnienia. Po dwóch naszych spotkaniach moja mentee stwierdziła, że IT to jednak nie jest miejsce dla niej i myślę, że był to ważny krok w jej karierze – zdecydowanie, obok wiedzy na temat tego co chcemy robić, równie ważne jest, aby wiedzieć czego nie chcemy.  

Mimo, że dziś nasze drogi dzielą tysiące kilometrów, nasza znajomość się nie skończyła – każda z nas niesamowicie się rozwinęła i mimo różnych doświadczeń, wieku i pozornych różnic nadal uczymy się od siebie i się wspieramy. 

Na co, Twoim zdaniem, powinny zwrócić uwagę osoby, które dopiero rozpoczynają karierę? 

Myślę, że zaczynając pracę, warto przy wyborze pracodawcy zwrócić uwagę na to, jaka kultura organizacyjna panuje w danej firmie. Ona może bowiem albo zachęcić do pracy, albo zabić wszelkie możliwe chęci i zapał do wykonywania obowiązków. Praca w korporacji zapewnia stabilizację, ale najważniejsze są możliwości, jakie zapewnia młodym ludziom już na starcie. Każdy departament jest jak mała, oddzielna firma i nieco inaczej funkcjonuje. W każdym dziale są inni ludzie i mają inne obowiązki, co może być ciekawe dla osób, które chcą spróbować sił w różnych obszarach: HR, marketing, IT, finanse etc. Wspólna jest tylko jedna rzecz – wspomniana wcześniej kultura organizacyjna.  
W UBS już na etapie rekrutacji zwraca się uwagę nie tylko na umiejętności techniczne i wiedzę, ale też na to, w jakim stopniu kandydat wpasuje się w nasze środowisko pracy, czy będzie osobą empatyczną, chętnie współpracującą, bo takie najlepiej odnajdują się w naszej organizacji. To działa w dwie strony. 

Jaką radę mogłabyś przekazać takim osobom? 

Po pierwsze, należy zadać sobie pytanie, co sprawia nam przyjemność. Nie należy okłamywać się przy odpowiedzi i wmawiać sobie, że coś jest fajne, gdy tak naprawdę wcale nas nie interesuje. W pracy spędzamy dużą część naszego życia. Jeśli wstajemy i z niechęcią idziemy do pracy albo włączamy służbowy komputer, to znaczy, że nie jesteśmy we właściwym miejscu. Trzeba też pamiętać, że w pracy spotykamy się z różnymi wyzwaniami i jeśli w tych najtrudniejszych momentach widzi się sens zadań, które się wykonuje, to jesteśmy na dobrej drodze. Trzeba też dać sobie zezwolenie na popełnianie błędów. Być w stosunku do siebie wymagającym, ale nie można zbytnio karać się za pomyłki. Nie należy bać się nowego, a iść odważnie do przodu. Z jednej strony dobrze jest wiedzieć, do czego chcemy dążyć, ale z drugiej – należy dać sobie też prawo do zmiany tego planu. Po prostu – słuchać serca i działać!  

Wiktoria Gromowa-Cieślik
Tech Delivery Manager, Group Treasure Asset and Liability Management Poland Lead w UBS

Na początek chciałabym Cię zapytać, jak przebiega Twoja dotychczasowa kariera w UBS?  

Wiktoria Gromowa-Cieślik: Do działu Technology w UBS dołączyłam we wrześniu 2021 roku jako liderka w departamencie Group Treasure Asset and Liability Management, który liczy ponad 60 osób. Obecnie prowadzę duży projekt transformacji, który ma mocno techniczny charakter i jest w języku programowania, którym nie zajmowałam się nigdy wcześniej. Możliwość udziału w tak ciekawych i wymagających projektach jest dla mnie tym, czego oczekiwałam od tej pracy.  

W każdej organizacji, w której pracowałam dotychczas, zawsze stawiałam na swój rozwój i rozwój kobiet wokół mnie. Dlatego też, gdy zaczęłam pracę w UBS, to właściwie od pierwszego dnia zaangażowałam się w działalność grupy Women in Tech i zaczęłam pisać blog o technologiach z którymi mam do czynienia. Bardzo lubię czytać o nowinkach technologicznych i pomysłach często naprawdę szalonych, dlatego chętnie poświęcam czas na to, by zgłębić szczegółowo jakiś temat, a następnie o nim napisać. Staram się otworzyć moich czytelników na dyskusję i często podważam popularne tezy, poddając w wątpliwość kierunek, w którym podążamy. A może można zrobić coś inaczej? Bardzo cenię sobie nieszablonowe, ale skuteczne rozwiązania. 

Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie nowoczesnymi technologiami? 

Dzięki rodzicom zawsze miałam wolny wybór i mogłam podążać własną, nawet najbardziej niestandardową ścieżką. Miałam okazję spróbować swoich sił w różnych dziedzinach jak śpiew, pływanie czy jazda na łyżwach. Była tylko jedna zasada – musiałam naukę każdej nowej dyscypliny doprowadzić do takiego poziomu, z którego byłabym zadowolona. I dokładnie tak samo było z matematyką, a później z technologią – tylko mam wrażenie, że w tym przypadku moja edukacja nigdy się nie zakończy. Swoje zamiłowanie do matematyki i analityczną naturę przekułam w pasję do nowoczesnych technologii i ciekawość ich ciągłego zgłębiania.  

Co studiowałaś?  

Lubiłam wiele rzeczy. Gdy więc stałam przed wyborem studiów, to dla wszystkich było niemal oczywiste, że padnie on na Akademię Muzyczną. Tymczasem zdecydowałam się na politechnikę i dostałam się na robotykę – jeden z najbardziej obleganych i modnych kierunków technicznych w tamtym czasie. Stwierdziłam jednak, że jestem zbyt ekstrawertyczna i aby lepiej wykorzystać swoje mocne strony takie jak komunikatywność i otwartość do ludzi, postanowiłam wybrać kierunek studiów, który jest najbardziej „techniczny z grona tych nietechnicznych”. Wtedy dyrekcja wydziału poleciła mi kierunek matematyki stosowanej. Nie dość, że bardzo lubiłam tę dziedzinę, to w dodatku zajęcia prowadzili na tym kierunku profesorowie z różnych wydziałów, m.in. z informatyki czy zarządzania. Uczelnię ukończyłam z wyróżnieniem, czego zupełnie się nie spodziewałam, bo nie było to moim bezpośrednim celem. Zawsze przykładałam się do zajęć, ale nie dla ocen – to mnie po prostu szalenie interesowało. Poddawałam wszystko testom, co jeszcze bardziej mnie napędzało do działania – to analityczne podejście, metoda prób i błędów, testowanie prototypów trwa zresztą do dziś.  

Opowiedz o swoich początkach z programowaniem. 

Gdy ubiegałam się o pierwszą pracę w Polsce, byłam przekonana, że będę wykonywać rolę analityka. Dostałam do wykonania test, w którym znalazło się podejrzanie dużo pytań technicznych. Część odpowiedzi wykonałam „na logikę”. Okazało się jednak, że spośród wszystkich kandydatów miałam najlepszy wynik – tak zostałam programistką, choć nie wynikało to wprost z opisu stanowiska, na które kandydowałam. Pierwszego dnia pracy mocno się zdziwiłam, dostając „czarny ekran z linijkami”, bez żadnej analityki. Przepracowałam w tej roli pół roku. Na szczęście okazało się, że był to pewnego rodzaju sprawdzian, żeby zobaczyć, jak potrafię łączyć zbieranie wymagań biznesowych z programowaniem. Przeszłam do innego działu, w którym też programowałam, ale było to już narzędziem do konkretnych zadań analitycznych.  

Do dziś lubię programować dla siebie, bez presji czasu i gdy mogę wrócić do tego w dowolnym momencie, czy zmienić koncepcję, kiedy mi się podoba. Lubię być blisko tematów związanych z programowaniem, bo jeżeli chce się być dobrym analitykiem, to wydaje mi się, że nie ma innej drogi… Jak można napisać dobrą specyfikację, jeżeli nie ma się pojęcia o tym, jak to ma być później zrealizowane w kodzie?  

Z jakimi zadaniami wiąże się Twoje obecne stanowisko? 

Do moich obowiązków lidera należy m.in. zarządzanie departamentem, motywowanie pracowników i dbanie o ich rozwój. Co tydzień spotykam się z managerami zespołów i pytam, w czym mogę im pomóc. Dużo rozmawiam z ludźmi, bo jest to dla mnie bardzo ważne – lubię działać i cieszę się, gdy udaje mi się pomóc pracownikom rozwiązać trudne kwestie. 

Druga część mojej pracy ma charakter projektowy. I to tutaj realizuję się w zadaniach technicznych. Oprócz zarządzania całym departamentem mam też zespół, liczący 8 osób, który pracuje z konkretnym produktem i w 2-tygodniowym sprincie mamy do wykonania listę zamierzonych zadań. Zazwyczaj mocno wchodzę w temat i jeśli w pracy projektowej pojawiają się jakieś kwestie, których nie rozumiem – staram się je rozwikłać i dogłębnie przeanalizować. Bardzo cenię w UBS otwartość na nowe rozwiązania i jeśli jakiś mój pomysł jest podparty mocnymi argumentami, to możemy go zrealizować.  

Jakie jest największe wyzwanie w Twojej pracy? 

Myślę, że największym wyzwaniem jest podążanie za nowinkami technologicznymi, za tym by być stale na bieżąco – ale jak już wspominałam, ja bardzo to lubię. Tempo, w jakim rozwija się technologia jest wyjątkowo szybkie i z podziwem obserwuję członków mojego zespołu, którzy nierzadko wiedzą wszystko o najnowszych trendach, a nawet wcześniej je przewidują. Będąc liderem mam ograniczony czas, ale jestem ogromnie zainteresowana tym, co robią moi ludzie – codziennie z nimi rozmawiam i niejednokrotnie uczę się od swoich pracowników.  
Myślę że to podejście wyniosłam z domu - w mojej rodzinie zawsze było żywe zainteresowanie tym, czym się zajmuję. Wszystkie prezentacje, które kiedykolwiek robiłam, zawsze przechodziły przez moją mamę, tatę i babcię – to oni byli pierwszymi słuchaczami, odbiorcami i recenzentami tych wystąpień. Do dziś pamiętam jak bardzo motywowało mnie to do dalszej nauki i chyba podobnie jest dziś, kiedy zarządzam ludźmi. 

Pytałam o naukę programowania, ale teraz chciałam Cię zapytać o naukę zarządzania, jak tego się nauczyłaś? 

Myślę, że decydujące są tutaj predyspozycje, dużo szkoleń i doświadczenie, ale i to nie zapewnia 100 procent sukcesu. Popełniamy błędy i powinniśmy dawać sobie na to zgodę. Czasami zdarza się, że gdzieś się potkniemy, niezależnie od ilości godzin spędzonych na nauce zarządzania. Należy przeanalizować każdą taką sytuację i zastanowić się, jakie zachowanie byłoby lepsze. Przy czym nie ma gwarancji, że gdy znajdziemy się w tym samym położeniu, i zachowamy się w sposób, który sobie „przećwiczyliśmy”, to będzie to najlepsze rozwiązanie. W zarządzaniu nie ma błędnych decyzji, są po prostu decyzje i ich konsekwencje.

A jak wygląda zarządzanie pracą „hybrydową”? 

Kiedy mówimy o efektywnej pracy zdalnej, to uważam, że kluczowa jest uważność i to, żeby poświęcać czas na regularne rozmowy z zespołem. Czasami można się zapędzić w pracy projektowej, a to jednak ludzie powinni być najważniejsi. Co drugi piątek poświęcam w całości na rozmowy z członkami zespołu. Każdy pracownik potrzebuje innego podejścia, a ja zawsze staram się być dla nich dostępna, wysłuchać i pomóc w kwestiach, wymagających mojego zaangażowania.   

Wszyscy miewamy czasem gorsze dni, na jakimkolwiek stanowisku jesteśmy, gdziekolwiek pracujemy i ważne jest, żeby o tym mówić. Jeśli w rozmowie, także tej zdalnej, zahaczy się o taką ludzką stronę, to buduje się nić zaufania i poczucie wsparcia ze strony managera. Ludzie będą się otwierać i rozmawiać, dokładnie tak jak przy kawie w firmowej kuchni.  

Wspomniałaś wcześniej o grupie Women in Tech i rozwoju kobiet w organizacjach – powiedz coś więcej. 

Temat wsparcia i rozwoju kobiet jest dla mnie niezwykle ważny. Kobiety w moim departamencie są świetnymi programistkami, testerkami automatyzacji – są to prawdziwe gwiazdy

Staram się je wspierać i motywować, bo czasami wydaje mi się, że nie są do końca świadome jak dobre są w tym co robią. Ale nikogo nie wyróżniam. Uważam, że wszyscy – niezależnie od płci – powinniśmy po prostu głośno mówić o innowacyjnych i ciekawych projektach jakie realizujemy. Dlatego, jeśli nadarza się taka okazja i przyjeżdżają managerowie z innych departamentów czy lokalizacji, to daję pracownikom możliwość, żeby opowiedzieli o tym, czym się zajmują. Wierzę, że dzięki temu, czują się wyróżnieni i bardziej docenieni.  

W ramach Women in Tech, chętnie angażuję się we wszelkie inicjatywy naszego networku. Wierzę, że tworząc społeczności kobiet w IT, powinniśmy skupić się nie na podkręcaniu statystyk zatrudnienia kobiet w tej dziedzinie, ale przede wszystkim na kompetencjach, na tym co swoją wiedzą i doświadczeniem mogą wnieść do zespołu, firmy i do całego świata IT. 

Jak kobiety wspierają kobiety?

„Oficjalnie” miałam w swoim życiu tylko jedną mentorkę, i to krótko, ale uważam, że wsparcie od bardziej doświadczonych koleżanek jest niezwykle ważne. Tak naprawdę, możemy się uczyć od każdej napotkanej osoby. Sama przekonałam się, że czasem jedno zdanie wypowiedziane przez kogoś z zespołu może mieć ogromny wpływ i nakłonić nas do zmiany sposobu myślenia czy działania. 

W 2019 roku sama zostałam mentorką. Moja mentee fascynowała się matematyką (brzmi znajomo?). Opowiedziałam jej o swoich doświadczeniach i o tym, jak może wykorzystać swoje zdolności matematyczne w świecie IT, przerobiłyśmy także różne zadania, żeby mogła zobaczyć, na czym polega taka praca w życiu codziennym. Uważam, że w mentoringu nie chodzi o rady, ale bardziej o podanie danej osobie przykładów z życia oscylujących wokół danego problemu czy zagadnienia. Po dwóch naszych spotkaniach moja mentee stwierdziła, że IT to jednak nie jest miejsce dla niej i myślę, że był to ważny krok w jej karierze – zdecydowanie, obok wiedzy na temat tego co chcemy robić, równie ważne jest, aby wiedzieć czego nie chcemy.  

Mimo, że dziś nasze drogi dzielą tysiące kilometrów, nasza znajomość się nie skończyła – każda z nas niesamowicie się rozwinęła i mimo różnych doświadczeń, wieku i pozornych różnic nadal uczymy się od siebie i się wspieramy. 

Na co, Twoim zdaniem, powinny zwrócić uwagę osoby, które dopiero rozpoczynają karierę? 

Myślę, że zaczynając pracę, warto przy wyborze pracodawcy zwrócić uwagę na to, jaka kultura organizacyjna panuje w danej firmie. Ona może bowiem albo zachęcić do pracy, albo zabić wszelkie możliwe chęci i zapał do wykonywania obowiązków. Praca w korporacji zapewnia stabilizację, ale najważniejsze są możliwości, jakie zapewnia młodym ludziom już na starcie. Każdy departament jest jak mała, oddzielna firma i nieco inaczej funkcjonuje. W każdym dziale są inni ludzie i mają inne obowiązki, co może być ciekawe dla osób, które chcą spróbować sił w różnych obszarach: HR, marketing, IT, finanse etc. Wspólna jest tylko jedna rzecz – wspomniana wcześniej kultura organizacyjna.  
W UBS już na etapie rekrutacji zwraca się uwagę nie tylko na umiejętności techniczne i wiedzę, ale też na to, w jakim stopniu kandydat wpasuje się w nasze środowisko pracy, czy będzie osobą empatyczną, chętnie współpracującą, bo takie najlepiej odnajdują się w naszej organizacji. To działa w dwie strony. 

Jaką radę mogłabyś przekazać takim osobom? 

Po pierwsze, należy zadać sobie pytanie, co sprawia nam przyjemność. Nie należy okłamywać się przy odpowiedzi i wmawiać sobie, że coś jest fajne, gdy tak naprawdę wcale nas nie interesuje. W pracy spędzamy dużą część naszego życia. Jeśli wstajemy i z niechęcią idziemy do pracy albo włączamy służbowy komputer, to znaczy, że nie jesteśmy we właściwym miejscu. Trzeba też pamiętać, że w pracy spotykamy się z różnymi wyzwaniami i jeśli w tych najtrudniejszych momentach widzi się sens zadań, które się wykonuje, to jesteśmy na dobrej drodze. Trzeba też dać sobie zezwolenie na popełnianie błędów. Być w stosunku do siebie wymagającym, ale nie można zbytnio karać się za pomyłki. Nie należy bać się nowego, a iść odważnie do przodu. Z jednej strony dobrze jest wiedzieć, do czego chcemy dążyć, ale z drugiej – należy dać sobie też prawo do zmiany tego planu. Po prostu – słuchać serca i działać!  

Wykształcenie:

absolwentka Matematyki na Politechnice Petersburskiej, doktorantka Politechniki Wrocławskiej