Trwa ładowanie. Prosimy o chwilę cierpliwości.

Pułapka perfekcjonizmu. Jak w nią nie wpaść?

Działasz, nie bojąc się popełniać błędów? Era perfekcjonistów mija, a dążenie do doskonałości za wszelką cenę może przynieść więcej strat niż zysków. O szkodliwym perfekcjonizmie rozmawiam z Kasia Malinowską, trenerką rozwoju osobistego i certyfikowanym coachem.
Kategoria: Wiadomości
01.06.2023
unplash.com

Daria Górka: Gonimy za kolejnym trofeum, którego zdobycie pozwala poczuć słodki smak akceptacji i docenienia, pragniemy ich jak powietrza, więc przesuwamy kolejną granicę możliwości, ignorując obezwładniające zmęczenie, które zamraża nasze ciało i emocje. To nie przesada: perfekcjonistom grozi ryzyko totalnego zatracenia się”[1]   tak opisuje Pani perfekcjonistów w jednym ze swoich felietonów. Jak Pani sądzi, z czego wynika właśnie takie ich postępowanie?

Kasia Malinowska: Z pułapki, w którą wpadają. Sprowadza się ona do tego, że perfekcjonizm nie ma granicy. Dla perfekcjonistów i perfekcjonistek nie istnieje punkt, do którego można dojść i w którym stwierdza się: „Ok, to jest wystarczające. Tu mogę się zatrzymać”. Perfekcjonista ciągle ma poczucie, że to, co robi, mogłoby być lepsze. To powoduje zatracanie się.

Gdy biegniemy maraton, dokładnie wiemy, w którym miejscu jest meta. Perfekcjoniści tej granicy nie mają. Świadomie bądź nie wciąż tę, i tak wysoko zawieszoną, poprzeczkę podnoszą.

Bardzo często też potrzebują zewnętrznej aprobaty, bo wewnętrznie nie potrafią jej sobie zapewnić. Mają więc iluzoryczne przekonanie, że jeżeli będą perfekcyjni i zawsze najlepsi to akceptacja, szacunek i uznanie przyjdą z zewnątrz. Cały czas podkręcają tempo i narzucają sobie kolejne wymagania. To jest ślepa uliczka, która nigdy nie ma końca.

Czyli mówimy o jakichś deficytach, które mają być ukryte pod płaszczykiem perfekcjonizmu?

K.M.: Tak, osoby zmagające się z perfekcjonizmem bardzo często mają tzw. „shifty emocjonalne”, czyli przeskoki z jednej skrajnej emocji do drugiej. To przekłada się na sposób, w jaki o sobie myślą. Jednego dnia uważają, że są genialni, wspaniali i doskonali, a kolejnego postrzegają siebie jako beznadziejnych i bezwartościowych.

Bardzo często te różnice w samoocenie są podyktowane osiągnieciami lub ich brakiem. To jest o tyle niebezpieczne, że wtedy samoocena, zadowolenie, pewność siebie i poczucie własnej wartości są niczym chorągiewka na wietrze. 

Kiedy perfekcjonista dostaje „głaski” i uznanie, czuje się wspaniale. Gdy jednak tego nie ma, postrzega siebie jako nic nieznaczącą jednostkę. Te wahania emocjonalne, związane również z samooceną, są wyczerpujące, więc dobrostan psychiczny takiej osoby kuleje.

Jaką rolę w tej kwestii pełni wychowanie w kulcie pracy czy wręcz generacyjne przekonanie, że o wartości człowieka świadczą jego osiągnięcia?

K. M.: Jeżeli byliśmy wychowywani w sposób, który radykalnie warunkował możliwość uznania, docenienia, czyli uczono nas, że musimy zasłużyć na to, żeby być chwalonymi i zauważanymi, pojawia się problem. W naszych głowach – najpierw w tych dziecięcych, potem nastoletnich, a na końcu dorosłych – kiełkuje przekonanie, że bez osiągnięć i wyników nic nie znaczymy albo znaczymy niewiele.

Stąd u perfekcjonistów przeświadczenie, że trofea zauważalne w świecie zewnętrznym w jakiś sposób ich określają. Budują oni swoją tożsamość na ciągłym zdobywaniu i udowadnianiu światu (a tak naprawdę sobie), że coś znaczą, że są wartościowi i że warto ich kochać. To jest bardzo destrukcyjne.

Jest takie twierdzenie, według którego perfekcjonizm to najwyższa forma autoagresji. I faktycznie jest w nim coś przemocowego. Niejednokrotnie zmuszamy się do nadludzkiego wysiłku, żeby odhaczyć na swojej liście kolejne cele, które nota bene cieszą perfekcjonistów tylko na krótką chwilę. Oni nie potrafią delektować się swoimi sukcesami, bo mają poczucie, że już muszą biec dalej. W innym wypadku aplauz, którego tak potrzebują, do nich nie dotrze.

Powiedziałyśmy o doświadczeniu generacyjnym. Czy to nie tak, że większość z nas ma w sobie coś z perfekcjonistów, perfekcjonistek albo przynajmniej, że jesteśmy przekonani, że to właśnie osiągnięcia nas określają?

K. M.: Tutaj trzeba jasno rozróżnić perfekcjonizm i ambicje. Fajnie jest być osobą ambitną, która ma swoje cele i stara się je realizować. Ambicja wychodzi ze samoświadomości, rozpoznawania talentów czy potencjału oraz chęci ich rozwijania. Działania z pola pod tytułem „perfekcjonizm” najczęściej wywodzą się ze strachu, lęku przed odrzuceniem, brakiem akceptacji i byciem bezwartościowym/bezwartościową, co jest destrukcyjne. Lęk i obawa nas drenują, nie pozwalają nam wzrastać. To powoduje sytuacje, w których realne sukcesy, a nawet docenianie z zewnątrz, nie wystarczają – wypełniają takie osoby wyłącznie na chwilę.

Trochę tak, jakbyśmy mieli szklankę, na której dnie jest dziura. Możemy tam wlewać dowolną ilość wody, a ona i tak będzie z niej uciekała. Tak funkcjonują perfekcjoniści. Ciągle zostają z wewnętrzną pustką i nieskutecznie próbują ją wypełniać.

Jeżeli miałaby Pani stworzyć definicję perfekcjonizmu, jak by ona brzmiała?

K. M.: Dla mnie jest to dążenie do wypełniania różnych zadań w swoim życiu w sposób, który jest przekroczeniem naszych norm i możliwości. Posłużę się metaforą. Jeżeli zaczynamy trenować na siłowni i weźmiemy za lekkie ciężary, nic się nie wydarzy: nasze mięśnie nie urosną, nie zmęczymy się, para idzie w gwizdek. Gdy sięgniemy po zbyt ciężkie sztangi, one nas przytłoczą. Czasami nie będziemy w stanie ich podnieść, co wywoła zniechęcenie i frustracje. Jeżeli jednak zaweźmiemy się, uprzemy, możemy podnieść to obciążenie, ale przy okazji zrobić sobie jakąś krzywdę w postaci kontuzji.

Dla mnie perfekcjonizm jest właśnie tą skrajnością, czyli narzucaniem sobie nierealnych wymogów i oczekiwań, które za wszelką cenę staramy się spełnić, nie dając sobie prawa do błędów.

To też jest charakterystyczne dla perfekcjonistów: błąd jest dla nich czymś absolutnie przerażającym i dyskwalifikującym. A przecież błędy są wpisane w proces uczenia się. Są częścią życia, czymś naturalnym. Perfekcjoniści mają z nimi kłopot, bo dla nich błąd jest pewnego rodzaju etykietą, z którą się sklejają. Zrobiłam/zrobiłem coś źle = jestem beznadziejna/beznadziejny.

To jest sposób myślenia perfekcjonistów: wszystko albo nic.

Akceptacja, czyli pogodzenie się z tym, że w oczach innych mogą być czasami śmieszni, niekompetentni czy nieprofesjonalni, to dla perfekcjonistów bardzo trudne?

K.M.: Perfekcjoniści niesłychanie potrzebują uznania. Jeżeli nie potrafimy w dorosłości wykonać pracy, która polega na tym, by akceptacje dać sobie samodzielnie i na niej się opierać, będziemy szukali jej na zewnątrz. Przykład: jeżeli ktoś występuję publicznie na spotkaniu, na którym jest 20 osób i 10 z tych osób przyniesie nam pozytywny feedback pełen zachwytów, a druga dziesiątka przyjdzie z zupełnie inną oceną i powie, że to, co przed chwilą przedstawiliśmy, było słabe, miałkie itd., to która z tych ocen jest prawdziwą oceną nas, naszych umiejętności i kompetencji?

Musimy znaleźć złoty środek. I to jest wyzwanie dla perfekcjonistów: żeby przyjmować te sygnały, które przychodzą z zewnątrz, ale nie utożsamiać się z nimi. Najważniejsze jest to, jak my widzimy siebie i jak o sobie myślimy.

Oczywiście, w życiu są momenty, w których jesteśmy bardziej ambitne/ambitni, wydajne/wydajni i odnosimy sukcesy. Ale są też chwile, w których jesteśmy w słabszej formie. To nie przekreśla tego wszystkiego, co sobą reprezentujemy i co stanowimy. Warto o tym pamiętać.

W jednym z artykułów napisała pani: „Dziś wygrywają ci, który nie boją się popełniać błędów, a perfekcjonistom grozi zatracenie się.” Jaki więc wpływ na życie zawodowe ma perfekcjonizm?

K. M.: Perfekcjoniści często boją się błędów, porażek i potknięć. Niejednokrotnie zmagają się z prokrastynacją, czyli odkładaniem czegoś na jutro, na za tydzień czy na za miesiąc. Perfekcjonista, który najpierw musi doprowadzić swoje działania do absolutnej doskonałości, zanim pokaże je światu, często na tym traci. Gdy w końcu będzie gotowy, temat może być już nieaktualny. Przegapił czas, który był dany, żeby się z czymś zmierzyć.

Wygrywają Ci, którzy nie boją się popełniać błędów z bardzo prostej przyczyny: oni po prostu podejmują wyzwania, stawiają na działanie i doświadczenie.

Nawet jeśli popełniają błędy, dają sobie szanse, by je skorygować w trakcie kolejnych aktywności. Do życia perfekcjonistów przyklejony jest, wspomniany wcześniej, ciągły lęk przed oceną. Może on prowadzić do wypalenia zawodowego.

Co zrobić, by nie wpaść w pułapkę perfekcjonizmu? Jeśli to się jednak wydarzy – jak się z niej wydostać?

K.M.: Wymieniłabym kilka czynników:

  1. Włączenie uważność – warto zwracać uwagę na to, w jakich aspektach perfekcjonizm mnie dopada i zastanowić się, dlaczego włąsnie tam. Co on ma rzekomo sprawić? Co by się stało gdyby z niego zrezygnować?
  2. Uświadomienie sobie, że każdy popełnia błędy – to wspólnota ludzkich doświadczeń i część procesu uczenia się. Błędy nas nie definiują. Warto oduczyć się tego, co często robią perfekcjoniści: dziś popełniłem/popełniłam błąd = jestem beznadziejny/beznadziejna.
  3. Praktyka akceptacji – zachęcałabym do patrzenia na siebie holistycznie oraz do akceptowania swoich niedoskonałości i przeżyć. Perfekcjoniści są dla siebie wyjątkowo ostrzy i krytyczni. Ta surowość jest często przemocowa. Nauka empatii i życzliwości wobec samych siebie, to ważna lekcja dla ludzi zmagających się z perfekcjonizmem.
  4. Regeneracja – dla perfekcjonistów słowo regeneracja często brzmi jak abstrakcja. Jest ono synonimem marnowania czasu. Nauczenie się odpoczywania jest bardzo ważne – przede wszystkim pozwala zadbać o zdrowie. Nie da się jechać przez życie na szóstym biegu, kiedyś musimy to tempo zwalnić. Perfekcjoniści boją się przestać pracować, bo są przerażeni, że uwaga i aplauz nie będzie ich karmić. To bardzo niszczące. Nauka odpoczynku, choć trudna, będzie dla nich bardzo cenna.

Chciałabym, żebyśmy zakończyły naszą rozmowę odpowiedzią na pytanie, skąd bierze się wartość człowieka?

K. M.: Jest takie zdanie, które bardzo często powtarzam i bardzo je lubię. Zachęcam by kierować je również do dzieci:

„Twoja obecność znaczy więcej niż twoje osiągnięcia". Te piękne słowa pokazują, że nasza wartość jest nienegocjowalna. Nie musimy jej udowadniać, nie musimy na nią zasługiwać, nie musimy na nią zapracować.

Warto o tym pamiętać. Oczywiście, osiągnięcia są ważne, bo one dają nam poczucie spełnienia. Nie mogą jednak zastąpić wewnętrznej akceptacji, którą sami potrzebujemy sobie okazać. Ona nie wynika z tego, co osiągamy, jak pracujemy i ile tytułów mamy na swoim koncie. To są zewnętrzne dekoracje, na których nie zbudujemy wewnętrznego poczucia własnej wartości.  

Źródła: 

[1] Sukces Pisany Szminką, Kasia Malinowska, Sposoby na perfekcjonizm, 2023

Autor: Daria Górka
Redaktorka naczelna Grupa MBE

Dziennikarka, prezenterka, autorka ksiażek.

W Grupie MBE kieruje redakcją serwisów KarierawFinansach.pl oraz CareersinPoland.com. Jest odpowiedzialna za magazyn „Kariera w Finansach i Bankowości” oraz rozwój sektora wideo.

Autor: Kasia Malinowska
Ekspertka Sukces Pisany Szminką

Certyfikowany life coach, nauczycielka pewności siebie, ekspertka w fundacji Sukces Pisany Szminką.

Zobacz również